Trening do porzygu

Z moich przemyśleń.
Popadanie w skrajności nigdy nie było dla mnie rozsądne. Tak naprawdę można to odnieść do każdej dziedziny życia, czy to sport, żywienie, czy praca, relacje społeczne itd… 
Jeśli chodzi o to jakie skrajności widzę w treningach kiedy to bywam na siłowniach i ze spaczeniem zawodowym przyglądam się ćwiczącym, to albo widzę ludzi co się najzwyczajniej opieprzają… albo zajeżdżają się niesamowicie. 
Obie opcje uważam, za nieefektywne… jednak ku Waszemu zdziwieniu, ta druga jest dla mnie gorsza. Gorsza też dlatego, że taki styl czasami się propaguje.
“Ćwicz tak jakby to miał być Twój ostatni trening.”
“Na następny dzień muszą być zakwasy, jak nie było to słaby trening!”
“Jedyne o czym masz marzyć po treningu to zjeść i położyć się spać.”
Słyszeliście takie teksty? Jak dla mnie takie trenowanie może mieć super efekty:
a) jeśli jesteś na dopingu,
b) prowadzisz na tyle bezstresowe życie, że nie martwisz się niczym, a kiedy medytujesz to po 30 sekundach wyłączasz się z jakiejkolwiek myśli,
c) bombujesz tak mocno, że masz cały tyłek w bliznach.
Jak więc trenować siłowo?
Trening z dobrze dobranym obciążeniem pod ilość powtórzeń, tempo i ilość serii powinien dawać odczucie zmęczenia, ale kiedy wrócicie do domu, zjecie po treningu jeden z najważniejszych posiłków w ciągu dnia, to usiądziecie wygodnie i pomyślicie: “dobrze się trenowało, zrobiłbym taki trening za chwile jeszcze raz.”

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.