To nie jest silna wola

Pamiętacie bum na diety wysokotłuszczowe i niskowęglowodanowe?

A być może ktoś z Was wciąż jest na tym hajpie?

Nie – nie mówię, że to źle. Może to dobrze? Chciałem tylko podzielić się moją historią.
To były czasy demonizacji węglowodanów. Wiecie, jeśli wszyscy wokół – trenerzy, dietetycy, nawet lekarze – krzyczeli, że to węglowodany i nieszczęsny cukier jest odpowiedzialny za wszelkie problemy z nadwagą i zdrowiem, to wpada się w to i próbuje się usilnie zmienić swoje nawyki.
No to lecimy – zalecenia wyglądają prosto! Węglowodany dostarczasz z warzyw i owoców. Niczym ten mityczny samuraj dodajesz do jednego posiłku w ciągu dnia trochę kaszy. No i strzeż się pieczywa, makaronów, a o słodyczach nawet nie myśl. Za to jajka i mięsko to jak najbardziej. Oliwa do sałatek, orzechy i ten cudowny olej kokosowy. 

Czy to coś trudnego?
Wystarczy mieć silną wolę i nie jeść tego co zabronione. Zatem próbowałem tak żeby jeść poniżej tych 100g węgli dziennie. 
Ni to keto ni to pato.
Jak to wyglądało w praktyce?

Pierwszy dzień – luz.

Drugi, trzeci – spoko.
Ach w tym czwartym to zjadłbym bułeczkę.

Piąteczek – wytrzymam, przecież mam silną wolę!


Pizza i czekolada. Nie, że tabliczka. Duża milka.


I co teraz? Jestem słaby? Nie mam wystarczająco silnej woli? Jak tu być zdyscyplinowanym skoro nie mam silnej woli? Zaczynam od początku i tym razem na 100%! 

Ale zawsze było 100% porażki.

„Wystarczy mieć silną wolę”… szkoda, że nie ma czegoś takiego jak silna wola w przypadku diety czy treningu.

Przynajmniej nie od razu. Bo z tym jest właśnie jak ze zwykłym treningiem. Jeśli zaczniesz od razu na 100% to nie udźwigniesz tego długo i zwyczajnie się przemęczysz, rozchorujesz albo złapiesz kontuzję.
Tak samo Twoja głowa łapie kontuzje kiedy eksploatujesz ją nadmiernie. Tylko, że w tym przypadku nie zrobisz sobie tygodniowej przerwy od treningu, tylko owalisz całą lodówkę, nawalisz się na imprezie albo nawalisz w relacjach z bliskimi bo zwyczajnie trzeba się wyżyć.

Głowa szybko znajdzie sobie rozwiązanie, a Twoje emocje nie zapytają się silnej woli:
„przepraszam, czy mogę dzisiaj pizzę i browary?”.
Emocje mają w dupie silną wolę, bo silna wola nie jest najsilniejsza w tym układzie.
Jest pewien sekret ludzi, którzy osiągają wymarzone sylwetki, biegają maratony, podnoszą duże ciężary, wspinają się na ósemkach, wstają godzinę wcześniej żeby zrobić poranną jogę i przygotować porządnie posiłki.
To silna w….
Nie – oni to po prostu lubią.


Zapamiętaj – jeśli coś co próbujesz robić jest dla Ciebie wyjątkowo trudne to najprawdopodobniej robisz to źle. 
A jeśli wprowadza w Tobie negatywne emocje, złą samoocenę lub poczucie wstydu to robisz to bardzo, bardzo źle. Ale nie wstydź się, że robisz to źle. Pracuj nad tym.

To nie silna wola. To samodyscyplina. A samodyscyplina to proces. Powolny i mozolny. Tak jak żaden sportowiec nie zrobił swojej życiówki z dnia na dzień, tak Ty nie zmienisz swoich nawyków na 100% z dnia na dzień.

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.